Kobieta z połową głowy

Tak się składa, że większość opowiadań Alice Munro mi się podoba. A jak podoba mi się treść książki, to podwójnie wkurza mnie idiotyczna okładka i błędy, których nie wyłapały dwie korektorki. To, że na okładce „Za kogo ty się uważasz” widnieje blondynka jak z reklamy kosmetyków albo wyboru tekstów z „Cosmopolitan” to już gdzieś czytałam. Ale dobrego nigdy za dużo. „Za kogo ty się uważasz” wydało W.A.B. Zachwycone oprawą graficzną tej książki Wydawnictwo Literackie zbiorowi „Taniec szczęśliwych cieni” podarowało okładkę jeszcze bardziej wyrafinowaną. Kawałek kobiety w czerwonej sukience, od połowy tyłka do połowy głowy – to jest to. Skojarzenia z opowiadaniami Munro zapewnione – to właśnie ta atmosfera, styl i maniera, ten sam brak pomysłu i sensu, prawda? Już by mnie tak nie drażnił nieudany rysunek; w rysunek trzeba włożyć odrobinę wysiłku, w obcięcie pierwszego lepszego zdjęcia już nie. Na okładkę następnego tomu proponuję nogi od połowy łydki do połowy pośladków.

Co do błędów, to chętnie bym je wymieniła co do jednego, ale książka ma stron 351 a ja ich nie zaznaczyłam przy czytaniu. W każdym razie jestem pewna jednego „zaglądnięcia” i kilku innych równie prostych.

Tak na marginesie, „spoglądnąć”, i „sani” zamiast „sań”, (przytaczam te, które dobrze pamiętam, były jeszcze jakieś), wyłapałam też w „Lodzie” Dukaja, z tym, że tam wina mogła być podwójna – autora i korekty.

Nie mam stu lat i nie czuję się nawet na tyle ile mam, ale, na farbę drukarską, nie pamiętam żadnego „spoglądnąć”, w książkach które czytałam 20 lat temu. Jeśli tak dalej pójdzie, to jeszcze zacznę używać wyrażenia „za moich czasów” . Auuu…